środa, 13 sierpnia 2014

Buster - Time Lord - Rozdział III Wstęp [II/III]


Ziemia - Turkmenistan (1971 r.)

          Podczas, gdy kilku nazistowskich geologów prowadziło badania pod ziemią, dwóch odpoczywało na zewnątrz. Dwójka geologów, prawdopodobnie starych znajomych siedziało na masce samochodu i rozmawiało o prywatnych sprawach, popijając wódkę. Jeden z nich nalał wódkę najpierw do swojego kieliszka, potem do kieliszka towarzysza.
- Masz jakieś plany na życie? - Spytał się jeden po czym wypił swój kieliszek.
- Tak, mam zamiar poślubić pewną dziewczynę. Niedługo będę miał na pierścionek...
- Ty to masz plany Siergiej... a Ja? Dupa, nic... - Rzekł podłamanym głosem po czym zapalił papierosa.
          Drugi, gdy to zobaczył zdenerwował się i krzyknął do niego:
- Czy ty chcesz, żeby to się wszystko zajarało!?
- Ech, mam wszystko gdzieś...
          Siergiej przekręcił głową.
- Spokojnie Ivan. Jakąś to będzie, nie ona pierwsza, nie ostatnia...
          Ivan westchnął po czym odpowiedział na to.
- Ech... Chyba masz rację. Z babami i tak same kłopoty...
          Siergiej zobaczył coś na niebie, jakąś czerwoną kulę. Troszeczkę miał napite, więc nie był pewny, czy aby dobrze widział. Chciał się utwierdzić w tym przekonaniu pytając towarzysza, czy widzi  to samo.
- Hej, spójrz w górę!
          Towarzysz uczynił to. Zobaczył to samo co kolega.
- Co!? Spadająca gwiazda. Pomyśl życzenie, a może się spełni...
          Spojrzeli się na siebie, a po kilku sekundach... zaczęli się śmiać.
Siergiej spoglądał się cały czas na nią podczas, gdy Ivan obserwował pustą butelkę. Widział, że kula była coraz to większa i że zmierzała w ich stronę. Zaczął się niepokoić.
- Ty, kurde, Ivan... Albo mnie wzrok zawodzi, albo jestem nie tyle co pijany, ale i naćpany!
          Siergiej spojrzał się w niebo, po czym rzekł trochę drżącym głosem:
- Nie, to naprawdę leci w naszą stronę. Uciekamy...
          Ledwo co udało im się wstać. Pomyśleli o tym, aby poinformować innych, ale wiedzieli, że dla nich już było za późno. Biegli najszybciej jak tylko mogli napotykając się to na siebie, to na jakiś kamień. Słyszeli coraz głośniej syczenie płomieni. Przyśpieszyli i gnali do przodu bojąc się o to, że nie zdążą uciec. Nagle usłyszeli wielki huk. Wielki podmuch wywołany uderzeniem komety rzucił ich na ziemię. Po kilku minutach wstali i odwrócili się. Spoglądali kilkanaście sekund na płonącą się dziurę, po czym jeden z nich powiedział krótko:
- Ale pier*alnęło!

2 komentarze:

  1. - Ale urwał !
    - Ale to było dobre !
    Świetne czekam na więcej :)
    [ Kieliszek ... takie mi bardzo bliskie słowo :D ]

    OdpowiedzUsuń