Byłam po prostu zwykłą,
przeciętną nastolatką. Lecz stało się coś, co sprawiło, że stałam się
wyjątkowa. Wracając wieczorem do domu od koleżanki spotkałam pewnego faceta.
Faceta w budce. Faceta niezwykłego. Faceta samotnego i zakłopotanego, ale i też
zabawnego i wyjątkowego. Faceta nazywającego siebie Władcą Czasu. Faceta
podróżującego w czasie i przestrzeni oraz faceta, dzięki któremu stałam się
inna, lepsza. Na co dzień uciekam z nim od prawdziwego świata i spotykam
miejsca, o których mogłam tylko śnić. Choć jest on zamknięty w sobie i skrywa
jakąś tajemnicę to wiem, że jestem dla niego ważna i beze mnie miałby ciężko.
Z początku trochę się go bałam. Często był
cichy i skryty. Jakby skrywał jakąś tajemnicę. Kiedy chciałam od niego odejść i
wrócić do domu to po prostu zatrzymywał mnie i namawiał, żeby została na
jeszcze jedną podróż. Wmawiałam sobie wtedy:
- No cóż. Nie zaszkodzi jeszcze
jedna podróż!
Po kilku takich podróżach chciałam już po
prostu spotkać się z bliskimi. Jednak w wolnych chwilach chciałam być jego towarzyszką,
bo podróże mimo iż były niebezpieczne to niesamowicie było zwiedzać różne
planety i miejsca. Ten jednak nie chciał, bym wróciła do domu. Chciał bym
podróżowała z nim i zapomniała na jakiś czas o dawnym życiu. Mogłabym być u
niego aż do swej śmierci.
To brzmiało cudownie, ale nie mogłam się
na to zgodzić. To by było takie dziwne... Bartek jednak był uparty i starał
się, bym nie opuściła wehikułu będąc już w naszych czasach oraz bardzo blisko
domu. W końcu się wciekłam i nakazałam mu powiedzieć dlaczego nie mogłam odejść.
Opowiedział coś dziwnego.
Mówił, że jestem pod objęciem jakiegoś
rytuału. Co więcej, rani mnie co chwilę jakaś osoba zwaną Wielką Inteligencją,
a ja o tym zapominam i przez to nie mogłam tak po prostu wrócić do domu, bo
musiał ją najpierw powstrzymać. Było to dla mnie niemożliwe nawet biorąc pod
uwagę to, że widziałam już dużo rzeczy, w których istnienie nie wierzyłam.
To była kiepska bajka jak dla niego,
dlatego nie uwierzyłam mu, ale postanowiłam zostać, bo wiedziałam o co mu
chodziło. Było widać, że sam podróżował, a przede mną nikogo nie miał. Potrzebował
kogoś kto będzie podróżować razem ze nim. Pewnie mu się podobam i bał się o to,
że go zignoruję i zostawię. Chciałam mu powiedzieć o tym, że będę z nim
podróżować razem nawet gdy będę wracać do swego domu co jakiś czas, ale dosyć
szybko i żwawo pociągnął za spust i polecieliśmy do innego miejsca, a ja nie
zdążyłam go o tym poinformować.
Zwiedzając jedno miejsce mogłam odpocząć w
jego TARDIS, by się zregenerować. Kiedy tylko spałam to budząc się byliśmy już
w innym miejscu. Trochę zaczęło mnie to irytować. Co za dużo to nie zdrowo.
Kiedy mieliśmy się udać zwiedzić nowe miejsce powiedziałam do niego wprost, że
chcę po tej podróży wrócić do domu. Niby się na to zgodził, choć nie spojrzał mi się prosto w oczy, kiedy
to mówił, ale kolejnego dnia okazało się, że wcale mnie nie posłuchał. W końcu,
kiedy się golił wkurzyłam się i postanowiłam wrócić do domu. Nie umiałam latać
tym wehikułem, więc coś pomąciłam i prawie się pozabijaliśmy. Byłam na niego
wciekła. Jednak po jakimś czasie postanowiłam z nim na poważnie porozmawiać - w
cztery oczy.
Skoro uważał, że miał rację, to sądziłam,
że dobrze będzie jak po prostu wrócę do domu i jeśli będzie coś nie tak, czyli
Pani Inteligencja będzie chciała mnie dopaść to on mnie wtedy uratuje, albo przynajmniej
nagra sytuację, kiedy to ja miałabym cierpieć i wtedy bym mu wierzyła. Sama za
to obiecałam mu, że go nigdy nie opuszczę i będę z nim podróżować tak długo jak
będzie chciał. Zgodził się na takie warunki i to mnie ucieszyło.
Po 10 dniach wróciłam do domu i jak mu
obiecałam nie opuściłam go. Razem podróżowaliśmy i podróżujemy do dziś
uciekając od zwykłego szarego życia, a ja mam się bardzo dobrze, bo nie ma tej
jej wymyślonej Inteligencji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz